Zobacz zapis relacji LIVE z meczu Polska - Słowacja Perquis wykorzystał dobre dośrodkowanie z prawej strony Łukasza Piszczka, po czym podbiegł pod kamery i demonstracyjnie pokazał lewą rękę, ze stabilizatorem. Jakby krytykom chciał pokazać: "A mówiliście, że nie powinienem grać na Euro, bo mi się łokieć nie prostuje". Damien podbiegł do ławki rezerwowych i wyściskał fizjoterapeutę Grzegorza Zelesnika, który rehabilituje jego łokieć. Perquis po kontuzju prezentuje się dobrze. Widać, że praca, jaką wykonał z fizjologami nie poszła na marne. Jest pewny w pojedynkach powietrznych, razem z Marcinem Wasilewskim dobrze wprowadzają piłkę do drugiej linii. Zresztą cały zespół Franza Smudy jest już nieźle poukładany. Organizacja gry, operowanie piłką, jej szanowanie, zmiana stron - to wszystko jest już na niezłym poziomie. W ostatnich 13 dniach potrzebny jest jeszcze szlif, dopracowanie stałych fragmentów gry. W pierwszej połowie, gdy graliśmy w najsilniejszym składzie, zdominowaliśmy Słowaków, mieliśmy przewagę posiadaniu piłki i w stwarzanym zagrożeniu dla bramki. Kolejne dwa gole mógł strzelić aktywny Maciej Rybus. Najpierw - po akcji z Sebastianem Boenischem, obrócił się ładnie w narożniku pola karnego i uderzył w długi róg, lecz minimalnie niecelnie. Później (42. min), po podaniu z linii końcowej Rafała Murawskiego, pomocnik Tereka Grozny trafił w słupek. W drugiej połowie nasza gra nie wyglądała już tak dobrze, ale trener Smuda chciał sprawdzić jak największą grupę piłkarzy, a z każdą zmianą szwankowało zgranie wśród "Biało-czerwonych". Poza tym, w miejsce liderów (Lewandowski, Błaszczykowski), wchodzili słabsi piłkarze. Nic dziwnego, że Słowacy coraz częściej dochodzili do głosu. Jeszcze przed przerwą Marek Hamszik strzałem w krótki róg z 15 m sprawdził Wojciecha Szczęsnego i bramkarz Arsenalu spisał się na "piątkę". W 67. min Marek Czech z 15 m uderzył po ziemi ("Wasyl" nie zdążył go zablokować), ale Szczęsny rzucił się i wybił piłkę na rzut rożny. Pięć minut później, po stracie Boenischa Hamszik z linii końcowej dogrywał do Marka Bakosza, ale świetnie spisał się Wasilewski, uprzedzając Słowaka przed właściwie pustą bramką. Jakub Wawrzyniak nic nie stracił. Sebastian Boenisch w takiej formie nie powinien wygryźć ze składu legionisty, który nie grał, bo opuścił kilka treningów z powodu naciągniętej łydki. Na pozostałych pozycjach hierarchia jest niezachwiana - Adam Matuszczyk nie dorasta do pięt Rafałowi Murawskiemu, a Dariusz Dudka niespodziewanie wyglądał słabiej od Eugena Polanskiego. Popełniał straty i to niepokoi, bo "Dudi" jest przecież defensywnym pomocnikiem. Gdyby lepiej dołożył głowę do świetnie podanej z rzutu rożnego przez Ludovica Obraniaka piłki, wygralibyśmy 2-0, ale Darek przestrzelił. Najsmutniejszym spośród Orłów był w Klagenfurcie Łukasz Fabiański, który z powodu kontuzji musi wracać do domu. Cały mecz, z markotnym wzrokiem, obserwował z ławki rezerwowych. Polska - Słowacja 1-0 (1-0) Bramka: 1-0 Perquis (30. Głową z podania Piszczka). Polska: Szczęsny - Piszczek, Wasilewski, Perquis (69. Kamiński), Boenisch - Murawski (46. Dudka), Polanski (46. Matuszczyk) - Błaszczykowski (63. Mierzejewski), Obraniak (80 Wolski), Rybus - Lewandowski (46. Brożek). Słowacja: D. Pernisz - Pekarik, L. Michalik, Huboczan, Szvento - Kucka (81. Provchazka), M. Czech - Szestak (67. Guede), Hamszik, Jendriszek (65. Breznanil) - Holoszko (46. Bakosz). Sędziował: Rene Eisner z Austrii. Żółta kartka: Mierzejewski. Widzów: 4,5 tys. Z Klagenfurtu Michał Białoński