Zobacz zapis relacji na żywo z meczu Polska - Włochy W piątkowy wieczór mogliśmy żałować nie tylko braku Orła na koszulkach, ale także zmarnowanego rzutu karnego przez Jakuba Błaszczykowskiego. To piąta porażka Polski w 15. starciu z Italią. Cały stadion pytał o Orła Białego Okrzyk: "Gdzie jest Orzeł?!" był motywem przewodnim dopingu. Dziwnym trafem ten jakże legalny sposób manifestowania przywiązania do godła narodowego zagłuszał spiker, na równi z wulgarną przyśpiewką "Je… PZPN!". Gdy tylko stadion spontanicznie zaczynał dopominać się o Orła Białego, z głośników rozlegało się w koło Macieju przypominanie, że w barażu o Euro 2012 Chorwacja leje Turcję. Podczas hymnów na telebimach kibice mogli zobaczyć, że selekcjoner "Biało-czerwonych" Franciszek Smuda na kurtce ma Orła, ale reszta ekipy musiała się zadowolić logiem PZPN-u na koszulkach. Najważniejsze, że Mazurka Dąbrowskiego wyśpiewali wszyscy - łącznie z Obraniakiem, Perquisem, Polanskim i 45 tys. fanów. Najgłośniej jednak wołano: "Gdzie jest Orzeł?!" Krzyknęli "Jeeest!", choć gola nie było Początek spotkania nie zapowiadał smutnego dla nas rozstrzygnięcia. Po dobrej kontrze Roberta Lewandowskiego z Jakubem Błaszczykowskim, Włosi uciekli się do faulu na kapitanie Polaków tuż za narożnikiem pola karnego. Z rzutu wolnego Ludovic Obraniak trafił w mur, ale Rafał Murawski wywalczył piłkę w powietrzu, Arkadiusz Głowacki przytomnie podał za plecy obrońców do Sławomira Peszki, ten jednak z 15 m huknął tuż nad poprzeczką! Akcja ta rozgrzała naszych fanów, ale za moment mógł ich schłodzić Giampaolo Pazzini, który po prostopadłym podaniu Andrei Pirlo wyszedł sam na sam z Wojciechem Szczęsnym, ale gdy zaczął przekładać piłkę na prawą nogę, odebrał mu ją wracający Damien Perquis. Po chwili - będąc oko w oko ze Szczęsnym - skiksował Daniele De Rossi, który zamiast strzelić do siatki z pięciu metrów, kopnął wzdłuż bramki. Zgodnie z zapowiedziami Franza Smudy, nie czekaliśmy na ataki Włochów, tylko graliśmy wysokim pressingiem. Długo to przynosiło efekty. W 22. min część trybun krzyknęła już "Jeeest!", ale Robert Lewandowski po podaniu z kornera Obraniaka uderzył minimalnie niecelnie! Później piłkę wyprowadził z naszej połowy Łukasz Piszczek, by idealnie w tempo zagrać do rozpędzonego Kuby Błaszczykowskiego, który wpadł w pole karne, lecz w ostatniej chwili zablokował go De Rossi. Błąd, który podciął skrzydła Polakom Wystarczyła jednak prosta strata na własnej połowie, chwila nieuwagi Wojtka Szczęsnego, byśmy stracili gola po strzale z dystansu Mario Balotellego. Napastnik Manchesteru City zauważył, że bramkarz Arsenalu stoi na czwartym metrze, więc technicznym uderzeniem przelobował go. Gdyby Szczęsny był o metr bliżej linii bramkowej, pewnie sięgnąłby piłkę. Strata gola podcięła skrzydła Orłom. Przez kolejne 10 minut I połowy nie potrafili się poderwać, stworzyć zagrożenia. Widząc to, kibice starali się pomóc dopingiem ("Polacy, jesteśmy z Wami!"), ale i to nie działało. Drugą połowę lepiej zaczęła Italia. Balotelli był bliski strzelania drugiej bramki, lecz główkował niecelnie po podaniu z prawej strony. "Biało-czerwoni" odpowiedzieli dwójkową akcją Eugen Polanski - Ludo Obraniak, po której ten pierwszy strzelał technicznie i zabrakło centymetrów, by piłka wpadła do siatki. Za moment było już 0-2. Z lewej strony podał prostopadle Balotelli, przed Arkadiuszem Głowackim piłkę sprytnie dziubnął Simone Pepe, a Giampaolo Pazzini niesygnalizowanym strzałem nie dał szans Szczęsnemu. Stadion Miejski we Wrocławiu zrobiło się cicho, jak makiem zasiał. Przed stratą trzeciego gola Orłów uratował Szczęsny, który wygrał pojedynek z Alessandro Matrim. Matri wyszedł na pozycję sam na sam z bramkarzem głównie dzięki temu, że kontuzji pachwiny doznał Damien Perquis (bez kontaktu z przeciwnikiem). Damien leżał na murawie i w ten sposób nie było spalonego, gdy Matri pędził na naszą bramkę. Zamiast pocieszenia - upokorzenie Na koniec upokorzył nas jeszcze Gianluigi Buffon, broniąc rzut karny Błaszczykowskiego. Nasz kapitan kopnął po ziemi, właściwie w środek bramki, dla mistrza świata z 2006 roku złapanie tej piłki było bułką z masłem. Warto dodać, że przynajmniej połowa polskich arbitrów nie podyktowałaby tej "jedenastki" w ogóle. Fakt, że Andrea Ranocchia wpadł na główkującego Lewandowskiego, nie był to jednak rzut karny ewidentny. Próbował jeszcze zdobyć honorowego gola "Lewy", lecz główkował za wysoko po akcji Piszczka. Włosi wygrali zasłużenie. Zaprezentowali wyższą kulturę piłkarską. Trener Cesare Prandelli wprowadził sporo zmian, ale maszyna funkcjonowała nadal znakomicie. Polska - Włochy 0-2 (0-1) 0-1 Balotelli (30.), 0-2 Pazzini (60. z podania Pepe) Polska: Szczęsny - Piszczek, Głowacki, Perquis (69. Wasilewski), Wawrzyniak - Polanski (65. Matuszczyk), Murawski (80. Dudka) - Błaszczykowski, Obraniak (55. Brożek), Peszko (65. Mierzejewski) - Lewandowski. Włochy: Buffon - Abate, Ranocchia, Chiellini, Criscito - De Rossi, Pirlo, Marchisio (62. Nocerino) - Pazzini (62. Matri), Montolivo (61. Aquillani), Balotelli. Sędziował Laurent Duhamel z Francji. Żółte kartki: Polanski oraz Ogbonna. Widzów: 45 tys.